Jezyk wobec starości, szacunek w praktyce
Strona www.dziadurzenie.org została wykonana z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG
Autorka: Magdalena Warchala-Kopeć 11 wrzesnia 2021
Źródło: https://www.wysokieobcasy.pl/
Mężczyźni mówią: "Przestań tak o sobie mówić. Nie chwal się tym". Pojęłam, że oni mają z tym kłopot, bo babcia w ich mniemaniu to osoba w pewnym wieku, która przekroczyła już barierę młodości i atrakcyjności. To, że ja określam się tym słowem, obniża w ich pojęciu moją wartość. Rozmowa z prof. Katarzyną Popiołek*
– Bardzo się cieszę, bo sama kilkakrotnie padłam jego ofiarą.
– Najboleśniej zetknęłam się z ageizmem, kiedy weszła w życie ustawa 2.0, a z nią zapis, że osoby, które ukończyły 67 lat, nie mogą być członkami uczelnianych senatów. Jak to: prowadzę badania, publikuję, jestem dobrym pracownikiem i nagle okazuje się, że skoro mam ukończone 67 lat, to nie jestem w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności zasiadania w uczelnianym senacie? Mój rektor natychmiast problem rozwiązał. Zaprosił mnie do senatu jako swoją przedstawicielkę. Ale przecież wcale nie musiał tego robić.
Spotykałam się też z przejawami ageizmu w służbie zdrowia. Kiedyś wybrałam się do lekarza z dolegliwościami bólowymi. Lekarz rozmawiał, żartował i uspokajał, że jest mnóstwo sposobów na leczenie mojej przypadłości. Kiedy spojrzał na PESEL, nie do końca współgrający z moim wyglądem, jego zapał nagle zgasł: „Wie pani, w pewnym wieku trzeba się liczyć z kłopotami zdrowotnymi, bólami. Rozumie pani – starość nie radość". Poszłam do drugiego lekarza i zastosowane przez niego leczenie mi pomogło. Wynika z tego, że ten pierwszy nie pomógł mi tylko ze względu na swoje uprzedzenia.
Ageizmu doświadczyłam już przed laty, gdy urodziła mi się wnuczka i byłam bardzo szczęśliwa, że zostałam babcią. Wówczas wielu znajomych mężczyzn mówiło: „Daj spokój, przestań tak o sobie mówić. Nie chwal się tym". W końcu pojęłam, że oni mają z tym kłopot, bo babcia to w ich mniemaniu osoba w pewnym wieku, która przekroczyła już barierę młodości i atrakcyjności. To, że ja określam się tym słowem, obniża w ich pojęciu moją wartość. A oni tego nie chcieli, bo mnie lubili.
– Tutaj działa siła etykiety, stereotypu. Zwrócił na to uwagę już w 1969 roku Robert Butler, amerykański gerontolog, pierwszy dyrektor Narodowego Instytutu ds. Starzenia. To on zauważył negatywne nastawienie do osób starych i jako pierwszy określił je właśnie mianem ageizmu. Jego zdaniem ageizm to przejaw przekonań, uprzedzeń i stereotypów związanych z procesem starzenia się. Przy czym liczy się nie indywidualne samopoczucie człowieka, forma, w jakiej jest, ale jego wiek kalendarzowy. Wobec ludzi, którzy osiągnęli pewien wiek, stosuje się kontrolę społeczną, czyli po prostu dyskryminuje się ich. W efekcie większość ludzi starszych, gdy zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, jak postrzega ich społeczeństwo, internalizuje ten stereotyp, czyli zaczyna dostosowywać się do niego. Nie tylko zaczynają myśleć o sobie jako o seniorach, ale również zachowywać się tak, jak w powszechnym mniemaniu senior powinien się zachowywać.
Polega to na stawianiu sobie różnych ograniczeń. Człowiek rezygnuje z uczenia się nowych rzeczy, inwestowania w siebie, nawiązywania relacji intymnych, publicznego okazywania czułości partnerowi, przyjmuje określony styl ubierania się. Ogranicza aktywność w myśl zasady, że jest stary, nie powinien pchać się na afisz.
– Ależ oczywiście! Na szczęście nie wszyscy internalizują stereotyp seniora. Grupa ludzi starszych jest niezwykle zróżnicowana, obejmuje ludzi różniących się wiekiem nawet o 35 lat. Za seniorów uważa się przecież już 60-latków, a że żyjemy coraz dłużej, są wśród seniorów także osoby po dziewięćdziesiątce. Nie istnieje coś takiego jak osobowy wzorzec seniora, chociaż mamy wzorce innych grup wiekowych. Np. w osobowy wzorzec adolescenta wpisuje się bunt przeciw rodzicom, szukanie własnej tożsamości. Z kolei młodzi dorośli nastawieni są na usamodzielnianie się w życiu, zakładanie rodziny. W przypadku seniora czegoś takiego nie ma, bo każdy starzeje się inaczej.
Starość jest zadaniem na całe życie. Jeśli ktoś całe życie rozwijał zainteresowania, starał się budować dobre kontakty z ludźmi, to zestarzeje się zupełnie inaczej niż ktoś, kto siedział w kącie i czekał na starość. Aktywny człowiek będzie miał na emeryturze po prostu więcej czasu dla swoich znajomych i pasji.
– To już się na szczęście zmienia. Choćby moja uczelnia prowadzi program uaktywniający seniorów, którym są oni zachwyceni. Teraz miasto poprosiło nas o przeszkolenie szefów klubów seniora, żeby wiedzieli, jak aktywizować starsze osoby. Niestety, wielu seniorów wciąż siedzi zamkniętych w domach. Z żalem muszę przyznać, że trochę przyczynili się do tego psychologowie. W latach 60. Elaine Cumming i William E. Henry sformułowali teorię adaptacji do starości. Głosiła, że ten okres to czas stopniowego wycofywania się z systemu społecznego, naturalnego odejścia. Autorzy zwracali uwagę na konieczność oszczędnego wykorzystywania zmniejszających się zasobów, ustępowania miejsca młodszym. Nie traktowali tego jako nakazu, ale uważali, że to dobra adaptacja.
Na szczęście nowe badania Bernice Neugarten i Roberta J. Havighursta wykazały, że choć wiele osób na starość wycofuje się ze swoich ról, to jednak najszczęśliwsze są te, które utrzymują zaangażowanie i aktywność. A George L. Maddox zaproponował teorię, która postuluje jak największą aktywność do późnych lat, traktując ją jako potrzebę społeczną i psychiczną ludzi w każdym wieku. Za korzystne uznaje ona podtrzymywanie wzorów zachowań charakterystycznych dla poprzedniego okresu życia i kompensowanie utraconych ról przez podejmowanie nowych. To naturalne, że kiedyś przestaje się być znaczącym dyrektorem, dobrą nauczycielką. Ale można wówczas zostać empatycznym wolontariuszem albo utalentowaną malarką.
– To bardzo popularne przekonanie wśród dzieci seniorów. „Wyście się już nażyli. Teraz pomóżcie żyć nam! Poświęćcie się rodzinie, zajmijcie się wnukami. Oddajcie część emerytury, bo macie stałe dochody, a my mamy kredyt. Przepiszcie na nas mieszkanie albo działkę". Kiedyś prowadziłam audycję dla ludzi starszych i po jej zakończeniu czekałam na telefony. Nikt nie zadzwonił. Myślałam, że zrobiłam coś nie tak. Niedługo później spotkałam w sklepie starszą panią, która rozpoznała mnie, pewnie ze względu na mój nieodłączny kapelusz. Powiedziała mi, że bardzo chciała do mnie zadzwonić, podobnie jak jej koleżanka. Ale córki im zabroniły.
O czym chciała opowiedzieć mi ta pani? O tym, że gdy planowała wyprawić imieniny, córka powiedziała: „Co? Tych starych mi tu na głowę sprowadzisz? I co niby będziesz z nimi robić?". Pani chciała się też poskarżyć, że gdy zamierzała kupić nową sukienkę, znajoma powstrzymała ją: „Tyle masz tych sukienek. Gdzie będziesz w nich chodzić? Lepiej noś to, co masz".
Z moich badań wynika, że wnuczkowie kibicują rozwojowi swoich babć i dziadków, są dumni, gdy robią oni coś nowego, w coś się angażują czy nawet chcą się pobrać z nową miłością. Wnuczkowie motywują do uczenia się języków, do podróżowania, choćby niedalekiego. Natomiast obciążeni zawodowymi i domowymi obowiązkami czterdziestolatkowie woleliby, żeby starsi rodzice ograniczali swoje potrzeby, zyskując czas, by pomagać rodzinie.
„Po co się uczysz hiszpańskiego, przecież i tak nie pojedziesz za granicę" – ucinają zapał. Ale bywa też, że bardzo kochające dzieci wyłączają starsze osoby z aktywności w zgoła odmienny sposób. Napominają: „Niech mama siądzie i sobie odpocznie", „Niech mama nie rusza, bo mama się na tym nie zna. Ja zrobię to lepiej". Jednym słowem: „Niech mama siedzi w fotelu i się starzeje pod moją czułą opieką". To też nie jest dobry model.
– W ostatnich dekadach nastąpiło znaczne wydłużenie życia. Starsi są sprawniejsi niż dawniej, mają większy potencjał i stają się problemem społecznym. Nie bardzo wiadomo, jak ich zagospodarować. Oczywiście zaczyna się pewien ruch skierowany na aktywizowanie ludzi starszych, budowanie ich samodzielności, powstają rady seniora, uniwersytety trzeciego wieku, ale nadal jest mnóstwo ludzi, którzy w tym nie uczestniczą, zostali odsunięci na społeczny margines.
Brałam udział w kongresie poświęconym tematyce senioralnej. Na mównicę wychodzili ludzie w wieku senioralnym, ale mówili o seniorach: „oni". Prelegenci po siedemdziesiątce nie utożsamiali się z grupą seniorów, bo sami byli aktywni, występowali przed publicznością jako fachowcy. To pokazuje smutną prawdę, że po starych ludziach niczego się nie spodziewamy, nie liczymy na nich, wykluczamy ich z grupy ludzi rozwijających się. Dlatego tak długo, jak jesteśmy aktywni, nie chcemy być nazywani seniorami. W momencie gdy przechodzi się na emeryturę i nie bierze się już tak czynnego udziału w wielu sprawach, bo niektóre role społeczne wygasły, przekracza się Rubikon. Wcześniej było się budowlańcem, nauczycielem, pracownikiem handlu. Nagle jest się członkiem bliżej nieokreślonej grupy 60 plus. Traci się indywidualność, choć przecież nadal jest się tą samą osobą.
Wszystkiemu sprzyja obłędna juwenalizacja kultury, która mówi, że trzeba być młodym, tak wyglądać i się zachowywać. Każdy atrybut starości od razu lokuje nas gdzieś niżej w społecznej hierarchii. To wielka hipokryzja, skoro na każdym kroku tak lubimy podkreślać, że my, Polacy, cenimy i szanujemy ludzi starych. Tymczasem wystarczy popatrzeć na zachowanie klientów w sklepach. Gdy starsza osoba dłużej odlicza pieniądze, od razu ktoś ją upomina, strofuje, czemu przyszła do sklepu w godzinach szczytu, gdy zapracowani ludzie spieszą się z zakupami.
– Innych z kolei złościło to, że w ogóle ustanowiono takie godziny, które miały chronić seniorów przed kontaktem z tłumem i zakażeniem. Nie godzili się na to, by ta grupa dostawała jakiekolwiek przywileje.
– Prowadziłam badania dotyczące konfliktu pokoleń w zakładach pracy. Jest bardzo wyraźny. Młodzi ludzie mają poczucie, że starsi niepotrzebnie zajmują należne im miejsca, nie znają się wystarczająco na nowych technologiach, nie są na czasie. Tymczasem badania pokazały, że starzy pracownicy bardzo dobrze przenoszą w instytucji ważne wartości: lojalność, pracowitość, wyrobili sobie także odporność na stres. Dlatego efektem programu była próba wprowadzania do przedsiębiorstw mentoringu, który miał łagodzić relacje międzypokoleniowe i pomóc obu grupom uczyć się od siebie.
– Bardzo ważnym zasobem jest poczucie społecznego znaczenia. Człowiek zawsze, a szczególnie w okresie, w którym wypada z niektórych ról, chce mieć poczucie, że na scenie życia coś jeszcze znaczy. Poczucie społecznego znaczenia ma cztery warstwy. W warstwie egzystencjalnej istotne jest bycie zauważanym przez innych, bycie dla nich osobą, nie rzeczą. Tymczasem ludzie starzy stają się społecznie niewidzialni. Znakomita aktorka Charlotte Rampling powiedziała kiedyś, że gdy siedzi na ławce, ludzie omijają ją wzrokiem, bo z uwagi na wygląd, którego sztucznie nie zmienia, lokują ją za cezurą ludzi wartych uwagi.
W drugiej warstwie znajduje się potrzeba uczestnictwa w dialogu i akcji toczącej się na scenie życia. Trzecia warstwa obejmuje poczucie użyteczności: człowiek musi mieć potwierdzenie, że proponowany przez niego wkład w otaczającą rzeczywistość jest potrzebny.
W czwartej warstwie ulokowana jest potrzeba uznania. Gdy jesteśmy aktywni zawodowo, mamy wiele możliwości otrzymania wyrazów uznania: szef pochwali, koleżanka powie, że ładnie dziś wyglądamy. W starszym wieku jest znacznie mniej okazji do otrzymywania takich informacji zwrotnych, bo zmniejsza się krąg ludzi, którzy mogliby nam je dać.
– Trudno porównywać zwykłego seniora do królowej angielskiej, ale myślę, że projektanci ubrań dla osób starszych mogliby się nią zainspirować. Wcięte żakieciki, niewielkie dekolty, róże, zielenie, oszałamiające kapelusze, stroje z klasą, ale pełne fantazji. Albo Georgette Mosbacher, poprzednia ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce. Jaki ona miała makijaż, jak wyraźnie zaznaczała swoją kobiecość! Za to ją podziwiano. Ale ona mogła, bo miała wysoką pozycję. Ktoś, kto takiej pozycji nie zajmuje, byłby z pewnością wyśmiewany. To jest niestety związane z treściami, jakimi karmią nas media. Czy widzi pani w gazetach zdjęcia pięknych starych osób, czy w telewizji występują starzy prezenterzy?
– Tak, „Wysokie Obcasy" o niej pisały. Ale wciąż takie twarze nie pojawiają się w mediach zbyt często. To wszystko skłania ludzi do uciekania od starości, czyli gerontofobii. Boimy się tego okresu, dlatego póki jesteśmy młodzi, zachowujemy się, jakbyśmy nigdy nie mieli być starzy, nie myślimy o tym, nie planujemy. W związku z tym chętnie wykluczamy ludzi starych, nie chcemy ich widzieć. Przed laty spędzałam sylwestra w restauracji w Zakopanem. Jedna z pań, która dostała stolik wspólnie z dwiema starszymi kobietami, poprosiła gospodarza restauracji, żeby ją przesadził. Może bała się, że nie przysiądzie się do nich żaden atrakcyjny mężczyzna? Zaprosiliśmy te panie do naszego stolika. Okazały się oszałamiająco ciekawymi osobami. Tuż po wojnie prowadziły pensjonaty w Sopocie. Jakież anegdoty opowiadały!
– Zdecydowanie kobiety. To od nich wymaga się całe życie, żeby były śliczne, atrakcyjne, młodzieńcze, szczupłe. I to także na nie nakłada się niemal automatycznie pewne obowiązki. Jak babcia – to ma się zajmować wnukami.
– Oczywiście, że doświadczają. Na uniwersytetach trzeciego wieku 90 proc. słuchaczy to kobiety. Ogromnie chętnie uczestniczą one w różnych działaniach, chcą się rozwijać, są pełne energii. Mężczyźni, gdy się pojawiają, to przeważnie siłą przywleczeni przez żony. Boją się śmieszności. No bo jak to? W wieku 70 lat będę ćwiczył jogę albo malował obrazy?
Wielu mężczyzn nie nawykło wcześniej do rozwijania własnych zainteresowań. Zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami koncentrują się przede wszystkim na pracy. To jest ich główna życiowa rola. Kiedy z niej wypadają, jest im trudno. Zwłaszcza gdy wierzą w stereotypy, że w pewnym wieku pewnych rzeczy nie wypada robić.
Mężczyźni padają ofiarami ageizmu także w wielu innych sytuacjach. Kiedyś bardzo się wściekłam, gdy zawiozłam do szpitala ojca, który cierpiał na drobną dolegliwość. Pielęgniarka w średnim wieku spojrzała na jego PESEL i powiedziała: „Dziadku, chodźmy". A mój ojciec był przecież przystojny, aktywny, wcale nie wyglądał na dziadka.
– „Dziadurzenie" wynika z nieumiejętności dobrego komunikowania się. Osoby, które posługują się takim językiem, ujawniają to, co czują – że dla nich starsza osoba jest przedmiotem, nie podmiotem. Świetnie pokazała to Danuta Szaflarska w spocie społecznym „Pora umierać".
– Myślę, że tak. Gdy w latach 80. byłam w Niemczech, widziałam, jak przed katedrą w Kolonii jeździło na rolkach mnóstwo starszych pań. W Polsce spotkałby je hejt albo wezwano by pogotowie.
– W konsumpcyjnym społeczeństwie zasobność portfela zdecydowanie dodaje pewności siebie, daje możliwości różnorodnego spędzania czasu, lokuje seniora na wyższej pozycji. Z drugiej strony w krajach azjatyckich czy w Ameryce Południowej ludzie starsi cieszą się zdecydowanie większym szacunkiem niż w krajach zachodnich. Tam nikt nie wstydzi się starości, nikt starszych osób nie dyskryminuje.
Prof. Katarzyna Popiołek - psycholożka, dziekanka Wydziału Zamiejscowego w Katowicach SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego w Warszawie